![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Do nich zapukał papieżMira Fiutak
Młoda kobieta zawiesza na sznurze mokre koszule. Głowę otuliła wełnianą chustką, bo wieje mroźny wiatr. Za kilka godzin zdejmie pewnie sztywne, lodowe ubrania, jak niezgrabnie powyginane kukły. - Do Milewskich to prosto, jeszcze ze 2 kilometry, a przy krzyżu w lewo. Pod lasem... jest tabliczka... - przekrzykuje ujadającego psa i silnik samochodu. Samochód podskakuje na wyboistej drodze. Tędy jechał Papież - zastanawiam się. Wtedy łąki pewnie zieleniły się trawą, a wiatr pochylał giętkie szyje zbóż. Spoglądam na pagórki oszronione porannym mrozem i wczorajszym śniegiem. Małe zagrody, przyklejone do drogi, prowadzą prosto do lasu. Na jednym z domów nowa tabliczka z papieskim herbem. Wita nas szczekanie psa i poruszona firanka w kuchennym oknie. Stanisław podchodzi do furtki. Z ganku, gdzie wiatr gra na szybach, przez małą sień przechodzimy do pokoju. Patrzę pod nogi i uważnie przestępuję wysokie drewniane progi. Stanisław szerokim gestem usadza nas przy stole. Zaraz Bożena wniesie herbatę i ciasto kakaowe.
Stanisław siada na kanapie. Opowiada o ziemi, ciężkiej, bo tylko glina, kamienie i żwir.
- Ale ziemia tu nie leży odłogiem - ręką wskazuje pola za oknami, chociaż przez niewielkie szybki nie widzę ich teraz. - Jak mokro, popada deszcz, ciągnikiem się nie wjedzie. Trzeba poczekać kilka dni, aż wsiąknie. Jak przyjdzie słońce, upał, susza - zaschnie, znów się nie wjedzie.
Pomaga żonie w ustawieniu herbaty na małym stoliku. Przysuwamy krzesła. Wąskie języki pary unoszą się z każdej szklanki. - Praca rolnika od szczęścia zależy. I jak Pan Bóg pozwoli. Myśmy mieli z sąsiadem ziemniaki o miedzę. My wcześniej posadziliśmy i były słabsze. A on jakoś później, bo starszy człowiek, i eleganckie ziemniaczki. Ziemia ta sama, bo o miedzę, tylko nieraz człowiek trafi w porę. Tak samo ze zbożem, ziarenko nieraz leży dłużej w ziemi. Ktoś później kilka dni posieje, popada deszczyk i na równi wschodzi. Mają 11 hektarów ziemi, połowa z tego to nieużytki, pagórki, których nie sposób wydrzeć naturze. Stanisław stara się obrabiać ciągnikiem to, co można. Kiedyś babcia Zofia zobaczyła jego ledwie przyczepiony do górki traktor, złapała się za głowę i uciekła do domu - opowiada teraz, uśmiechając się.
Wychodząc, potykam się o wysoki próg, o którym tyle mówiliśmy. Mroźny wiatr od Wigier uderza w twarz. Na pewno jutro spadnie śnieg. I wszystko stanie się tutaj trudniejsze. Ale też piękniejsze, bajkowe, białe i tajemnicze.
|